Ledwie zdążyłem. Już mój „ukochany”
brat miał przeciąć mnie na pół, ale zdążyłem się przeleportować w bezpieczne
miejsce. Gdziekolwiek ono było. Dookoła
rozciągał się las i pola. Nie daleko była topola. Siedział pod nią mały
chłopiec. Był chudy, miał czarne włosy i oczy. Miał przerażoną minę. Patrzył
się nie tyle na mnie, co raczej na to co spadłem. Zapewne kolejny nic nie warty
człowiek, którego szybko się pozbędę. Wolę jednak upewnić się dlaczego się tak
przestraszył.
- Co ci się stało? Czemu się
przestraszyłeś? – zacząłem podchodzić do dziecka. Wycofywało się aż wreszcie
upadło. Kiedy byłem już blisko, skulił się
i zasłonił twarz rękami. Osłupiałem. Niewielu ludzi rozumie, że zaraz spalę ich
na popiół, a ci co wiedzą –uciekają. Malec spojrzał na mnie.
- Ja nie chcę do lochów! Nic nie
zrobiłem złego! To nie prawda, co mówi mój brat!
- Uspokój się! Nikt nie będzie
cię zabierać do żadnych lochów. Opowiedz co się stało. – Nie wiem czemu, ale od
zawsze mam jakieś takie większe pokłady empatii dla dzieci. Chłopiec wziął
oddech.
- Więc tak. Ja zajmuję się tym
fragmentem pola. Każdy w naszej wiosce ma obowiązek pracować i składać daninę
wielkiemu Czarnoksiężnikowi. Każdy kto zachowuje się nie poprawnie, idzie do
lochów. Nigdy nie wraca. A Astref, ten mag ma coś do mojej rodziny. A ty
pojawiłeś się na środku mojego małego
drzewka którym się opiekuję. – mówił przez łzy – więc uznałem, że jesteś jednym
z magów których wysyła po ludzi. Mama bardzo by tego nie chciała, bo jakaś przepowiednia
coś mówi. – nie słuchałem go. Podszedłem do małej rośliny i ująłem ją w dłonie.
Posiadam przecież moc ziemi, co nie? Po chwili drzewko ozdrowiało. Chłopiec
wpatrywał się we mnie z mieszaniną strachu i zachwytu. Uśmiechnąłem się do
niego. Polubiłem go. Jego myśli potwierdziły mi to o czym myślałem wcześniej.
Mieszka tak daleko od cywilizacji, że najgorsze co robią dla natury, to mycie ubrań
w rzece mydłem z tłuszczu. Ta wioska w niczym nie zagraża naturze. Może jak
zostanę Królem Szamanów, to zostawię tego typu ludzi. A ten mag… może być
niebezpieczny. Pozbędę się go. Tak tylko żeby nie wyjść z wprawy. Nie może być
jakiś bardzo potężny, bo nigdy nie słyszałem jego imienia.
- Jestem Hao, a ty? – spojrzał na
mnie z zaskoczeniem.
- To ty nie jesteś dziewczyną!?! –
zagotowało się we mnie. Naraz zobaczyłem, że dzieciak się śmieje.
- Dobra, wiedziałem, że jesteś
chłopcem. Jestem Milo –wystawił przede mnie rękę, którą uścisnąłem. – Choć,
zaprowadzę cię do domu. –ruszyłem pociągany za rękę. Był ciekawą osobą. Skąd
wiedział, że nic mu nie zrobię? Czyżby…? Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Widać nie tylko ja jestem
przeklęty. Ty też dostałeś Dar Widzenia Umysłów? – pokiwałem głową. Nie
sądziłem, że kiedyś mi się to przyda, ale wzmocniłem blokadę. Skoro chłopak
posiada reishi, to znaczy, że jest albo moim, albo Anny krewnym. Jeszcze tylko
jeden ród miał tę umiejętność, ale jestem pewien, że zostali wybici.
*** *** ***
Nareszcie! Po tej długiej podróży, w samolocie Lena,
jestem padnięty. Poszedłem do kuchni. I o zgrozo, usłyszałem jej myśli! Cichutko
co prawda, ale to było przerażające! Odwróciła się szybko. Musiała usłyszeć, że
usłyszałem jej myśli. Przez chwilę toczyliśmy niemą dyskusję. Wyszło na to, że
skoro Hao umarł, a aj jestem jego bratem, to Reishi na mnie przeszło. Zbudowałem
szybko mur dookoła siebie, by nie słyszeć myśli innych osób. Nagle słychać było
łomot. Len zawołał:
- Ała! Żelazko na mnie spadło! – wszyscy się zaśmieliśmy
*** *** ***
Rozejrzałem się dookoła i
zobaczyłem małą chatę. Wpadliśmy do niej. Wszyscy się na nas gapili. Jakiś
chłopak powiedział.
- No cóż, mały spodziewaliśmy
się, że kiedyś przyprowadzisz dziewczynę do domu, ale tak szybko? Mimo wszystko,
dzięki tobie dostanę szklankę miodu, bo założyliśmy się kto szybciej znajdzie
dziewczynę, ty czy Alfred! – zaśmiał się wskazując na może dwudziestoletniego
chłopaka.
- Muszę cię zmartwić Luis, ale nie wygrałeś. A ty Stan przestań
robić takie słodkie oczy, bo to chłopak! – CO?!?! – zachowują się jak
przyjaciele mojego brata, jak do wiedzieli się, że jesteśmy braćmi. Pod
świadomie, pomyślałem to tak aby Milo to usłyszał, czy też zobaczył. Spojrzał na
mnie przelotnie i się uśmiechnął. Następnie poprowadził mnie do jakiejś dziwnej
izby. Trochę przypominała moją starą, dobrą kapliczkę. Tylko na mniejszą skale.
Przecież rodzinka zrobiła mi kaplicę trzy razy większą od tej całej chatki!
Chłopiec zaskoczony spojrzał na mnie. „Jakim cudem i dlaczego zrobiono mu
kaplicę?”
- Kiedyś się dowiesz. – uśmiechnąłem się. Podoba mi się ta
wioska. Przyjemnie tu. Do pokoju weszły cztery kobiety. Zapewne, prababcia,
babcia, matka i siostra. Zaraz za nimi wbiegła zapewne młodsza siostra,
chłopca. Popatrzyły na mnie i blondynka, jego siostra, głuchym głosem rzekła.
- Tyś który przybył tu w ten dzień
I choć zniszczyłeś drzewo aż po rdzeń,
Uleczyłeś świętą magią natury,
Ty najsilniejszy jest szaman który,
Asakurów majątek dziedziczy,
Choć wychowywałeś się w dziczy,
I choć jesteś trzeci raz urodzony
Toś za każdym razem nienawidzony.
Pewny swego celu brutalnego,
Każdą śmiercią zwiększasz swe ego.
Znasz tylko tych co zło czynią,
Ale wiedz, że ludzie też śnią,
O świecie bez wad i brudu,
Lecz aby dokonać tego cudu,
Potrzeba silnej duszy,
Która to wszystko ruszy.
Trzej bracia, co się nie znają,
W szeregu nagle staną,
I świat cudowny będzie,
A wieść się rozejdzie,
Że najmłodszy królem będzie.
Nastała cisza. Wszyscy patrzyli na mnie. Milo próbował się
ze mną porozumieć, żebym mu wytłumaczył, zaprzeczył, cokolwiek. A jednak, ja go
ignorowałem. W końcu powiedziałem;
- To miło, ale najpierw zamierzam się rozprawić z tym
gościem co was straszy.
- Dobrze. Chłopcze zaprowadź naszego gościa do pokoju
gościnnego. –powiedziała stara kobieta. Młody skinął głową i zaprowadził mnie
do pokoju. Pewnie czeka mnie sporo wyjaśnień.
To coś gdyby było lepsze to bym zadedykowała to Miki, która przekonała mnie, abym coś jednak napisała. Zwykłej notki, możecie się spodziewać niedługo.
Len: Jednak naprawdę walnęłaś mnie żelazkiem T-T
Miałam na ciebie zrzucić dach, więc nie marudź.
Len: -,-
Aha i jeszcze taka sprawa. Ma ktoś pomysł, jakiego Ducha Stróża może mieć Kashia? Nie umiem tego wymyśleć T-T Znaczy jakieś tam duchy mam na zbyciu, ale potrzebuję takiego głównego.
Śliczne! Nie bij Rena!* przytula go* Jak go znowu uderzysz to koniec HaoxLisa! A historia superowa!
OdpowiedzUsuńTaak, tytuł jest zaiste... zacny;D
OdpowiedzUsuńJej... Jakie to fajne:D I oryginalne:) Wprawdzie zaczyna się od smutnego momentu, czyli od walki bliźniaków... Ale skoro w przepowiedni jest mowa o braciach, to mam nadzieję, że właśnie o TYCH braci chodzi. A to by oznaczało, że muszą się pogodzić:3 Ba, no jasne, że muszą:3 Tylko trzeci brat...? nie no, braciszków nigdy za wiele, tylko kto?
To takie smutne, że pomylili Hao z dziewczynąXD Taa, właśnie widać jak mi smutnoXD Ale co ja mam powiedzieć? Co babcia widzi moje tapety na laptopie, to się pyta, co to za dziewczyny==
Dawaj Hao, roznieś czarnoksiężnika;D Tylko koniecznie z pomocą braciszka. I pogodzić mi się tu zaraz, no.
Wciągające to jest:D Czekam na ciąg dalszy:)
Yoh będzie królem!!! "Trzej bracia, co się nie znają, W szeregu nagle staną," , Czyli Zeke, Hao i Yoh, prawda?
OdpowiedzUsuń