piątek, 3 października 2014

16. Emocje

Ohayo... Nie mam pomysłu na tytuł, to jest tak krótkie, że aż nie wspomnę o tym, że napisane bez nadziejnie. Tak zwany rozdział przejściowy. Nie umiem takich pisać. Ale oceńcie sami:

Kashia szła sobie z całą masą rzeczy po lesie. Uznała, że przeniesie obóz, przynajmniej tymczasowo, tam gdzie zasnęli. Bo że zasnęli, nie miała najmniejszych wątpliwości. Kiedy doszła, zobaczyła najsłodszy obrazek na świecie, bo przytulonych, śpiących bliźniaków. Wyglądali słodziutko. W końcu, po kilkunastu minutach, rozejrzała się, szukając Kasumi.
- Psst! Tu jestem! – szepnęła brązowowłosa i zeskoczyła z drzewa. Otrzepała się i czekała na wypytywanie. I nie pomyliła się.
- Jak zareagowali? – zapytała rozemocjonowana i spojrzała znacząco na dwuosobową grupę odpoczywającą pod drzewem.
- Nad wyraz dobrze – uśmiechnęła się – Yoh się ucieszył, a Hao rozpaczał, że nie jest najstarszy…
- Domyślam się. To do niego podobne. Noo too… Jak się czujesz jako starsza siostra? – zaśmiała się. Ale jej koleżance nie  było do śmiechu. Popatrzyła na nią z przerażeniem w oczach i bladą twarzą – Ej, co jest?
- Jestem ich siostrą, ale niech nie liczą za bardzo na to, że będziemy spędzać czas jako rodzina. Nie umiem… Już nie… - słychać było smutek w jej głosie. Blondynka wiedziała co ma na myśli. Trudno musi się żyć z myślą, że kogoś się zabiło. A szczególnie swojego najukochańszego brata…
***Anna***
„Gdzie on jest! Gdzie on może być! A jeżeli ktoś go zabił?! Nie przecież sprawdzałam, nie ma go w Królu Duchów. A jeżeli leży gdzieś pół żywy?! To na pewno X-Laws! A co jeżeli…” myślała, o coraz to bardziej obrzydliwych i brutalnych rzeczach, które mogły mu się stać. Denerwowała się tak, ponieważ żadne duchy nie mogły go znaleźć. Cały las niedaleko domu, był przykryty jakby kopułą, przez którą jej duchy nie mogły przejść. Miała Przeczucie. Nie było ono złe, ani dobre. Było niepokojące, a jednocześnie… zadawalające? I to było najgorsze. Nie wiedziała co robić, w końcu jest już późno! Wszyscy rozbiegli się po mieście, Tamara, Len i Horo mieli poszukać w lesie, ale chińczyk nie mógł przejść przez granicę drzew, więc postanowiła, że poszuka gdzie indziej. Pozostała dwójka nie dawała żadnych znaków życia. Trzeba było wtedy wysłuchać Morty’ego… Dlaczego się wtedy tak zachowaliśmy? Czy ktoś rzucił na nas urok? Ale jak to możliwe?! Nikogo nie widziałam! To dla mnie za dużo…

Nie przyznaję się do tego na górze ;-; Ani do ostatnich rozdziałów, bo nie wyszły mi tak jak chciałam. Aha, no i Spokoyoh, Kasumi była już w zasadzie martwa kiedy się urodziła, więc kilka wybuchów, skoków i wody, w tą czy w tamą nie robi zbyt dużej różnicy... Chyba...