Hao po obudzeniu próbował wstać. Przeszła go jednak fala
bólu. Zarówno fizycznego jak i psychicznego. Wszystko sobie przypomniał. Bitwa.
Król Duchów. Yoh. Śmierć. A jednak nadal żyję. I… mogę sam myśleć. Nikt mi nie
karze nienawidzić ludzi. Czuje swoje własne uczucia o świecie. Jeśli więc pomyślę o tym że Zeke jest głupi… zamarł
czekając na bolesne uderzenie mentalne. Nic takiego się nie stało. Jestem wolny, pomyślał. Jestem wolny,
powiedział cicho. Jestem wolny, krzyknął szczęśliwy. Nareszcie szczęśliwy. Dopiero
teraz jednak się rozejrzał po otoczeniu. Był w prowizorycznym szałasie. Przy wejściu
siedziała jasnowłosa dziewczyna z wielkimi niebieskimi oczami. Przez dłuższy
moment mierzyli się wzrokiem. Chłopak próbował za pomocą reishi odczytać jej
myśli ale nie udało mu się. Ona zaś uśmiechnęła się.
-Nie ma po co marnować foryoku. Jestem Kashia. Znalazłam cię nie opodal pod drzewem. Mieszkam
koczowniczo pod Tokio. Mam dom ale rzadko w nim przebywam. I zanim zapytasz:
tak jestem szamanką ale nie brałam udziału w turnieju. I w ogóle co ci się
stało? Masz ranę biegnącą od głowy przez klatkę piersiową aż do … mmm… no
przecina cię na pół. Kim ty jesteś?
- Myślę że nie chcesz wiedzieć. Ale może wystarczy ci to:
byłem w lesie i zaatakował mnie niedźwiedź ale … przybył ktoś kogo nie znam…
chyba… no bo nie widziałem i mdlałem i mnie uratowała.
- Ona? – uniosła pytająco brwi.-
nie chcę cię martwić ale wychodzi na to że obca dziewczyna opatrzyła twoje wszystkie rany. Nie znam wiele osób
które potrafiły by cię uratować.- podała mu zupę i poszła. Nie wierzyła mu
oczywiście ani trochę. Nie licząc tej dziewczyny. Z nią na pewno mówił prawdę. I
to ją w pewnym sensie niepokoiło
Yoh milczał. Przychodził na
posiłki, trenował i spał. Jednak wreszcie przyszedł do Anny i powiedział:
- Powiedz mi wreszcie – chwycił ją
z łokieć – widzę że to cię męczy ale nie wiem co to.
Powiedziała mu. Wszystko. Kim tak
naprawdę jest Hao oraz dlaczego nikt nic nie mówił.
Chłopak wysłuchał tego w spokoju
i gdy skończyła spojrzała na nią ze łzami w oczach i wyszedł. Biegł przed
siebie choć słyszał krzyk Anny.
To tyle. pod spodem Kashia