- Haaoo~~! Aaa! – zawołał krótkowłosy szaman w
pomarańczowych słuchawkach. Biedak, wybiegając z lasu, przewrócił się o
śpiącego brata, tym samym wybudzając go z dziwnego snu. Starszy z bliźniaków,
obudzony wrzaskami brata, otworzył oczy i go zrzucił. Pocierając rozespane
oczy, zaczął mu opowiadać swój jakże ekscytujący sen. Oboje stwierdzili, że był
on nazbyt realistyczny. Kasumi na polankę weszła akurat w momencie, kiedy Hao
wrzeszczał na najmłodszego z rodzeństwa, bo przez niego nie poznał dalszej
części snu. Kochana siostra walnęła go w głowę i niegrzecznie przeczytała ich
myśli, aby mieć pojęcie o chodzi. Zaraz zaczęła ich przepraszać:
- Ooo… Sorki. Trochę się przeziębiłam – w tym momencie
pociągnęła przekonująco nosem – Jak łapię przeziębienie to nie kontroluje
trochę tachionów i potem wszystkim się śnią równoległe wymiary. Nie ma się czym
przejmować. Jak wyzdrowieję, to wszystko wróci do normy, chyba, że widziałeś
samego siebie… - spojrzała na coraz bledsze miny braci – Ooo… Emm… Masz
problem. – pocieszająco położyła rękę na ramieniu Hao. – Od czasu do czasu
będzie ci się śnić fragment historii dopóki… Emm… Nie umrzesz. – Widząc
przerażenie na twarzy brata, dodała szybko – Nie ty, tylko ten ty co jest tam!
Nie przejmuj się, z twoim szczęściem to będzie w miarę szybko! – próbowała
podnieść go na duchu. Nie udało się jej.
- Dzięki, wiesz? – poszkodowany popłakiwał na ramieniu Yoh,
który pocieszająco klepał go po ramieniu. Patrzył on też złym wzrokiem na
siostrę. Spróbowała więc udobruchać jakoś braci.
***
- JAK TO GO ZGUBILIŚCIE?!?!? –
wrzasnęła na chłopaków Anna. Załamana usiadła na fotelu i potarła skroń dłonią.
Właśnie o tym, jak to jej narzeczony podczas biegu nagle zniknął. Cóż, biegł na
końcu pochodu, więc nie wiadomo kiedy zniknął. Po tym jak uciekł w zeszłym
tygodniu, Anna zaczęła go bardzo pilnować. Było to związane nie tylko z karą,
ale i z troską, albowiem dzwoniła do niej matka Yoh, która, w największej
tajemnicy, powiedziała jej czego się dowiedzieli o Zeku. Blondynka bała się, że
jej pseudo-przyszły szwagier będzie się chciał na nim zemścić. Dlatego też kazała im biegać w pełnym
wyposażeniu, tłumacząc, że w ten sposób lepiej przygotują się do walki. Z tego
powodu, zawsze kiedy nie wiedział gdzie i z kim jest Yoh, martwiła się strasznie. Tym bardziej, że Yoh zostawił swojego Ducha
Stróża. Amidamaru przejmował się całą sytuacją nie mniej niż Anna i aktualnie
rozpaczał w kącie. Nagle, ni stąd ni zowąd, otworzyły się drzwi i weszła przez
nie zacieniona postać…
***
Kiedy
Hao zdążył się już pogodzić z sytuacją, a Kasumi dwukrotnie wygrać z braćmi w Makao,
coś się jej przypomniało.
-
Właśnie! Jutro w nocy jest pełnia! – zawołała podekscytowana i aż wstała. Hao
nie podzielał jej entuzjazmu, ponieważ opierający się o drzewo szaman znowu
przegrywał w karciankę.
- I co z
tego? Lecisz na Sabat Czarownic? – zapytał z wrednym uśmieszkiem.
- Nie,
ale jakiś niegdyś długowłosy szaman prosił mnie abym mu włosy przedłużyła.
Chyba, że już nie chce… - na te słowa Hao od razu się rozbudził, wstał jak
oparzony i wpatrywał się w tą cudotwórczynie, którą na szczęście miał za
siostrę.
- Możemy
Ci jakoś pomóc? – zapytał Yoh, również wstają i otrzepując spodnie.
***
Mhroczna
postać wyszła z cienia i Yohowym głosem zawolała:
- Cześć!
– wszyscy w pokoju zastygli. Za Yoh, który był właścicielem swojego głosu,
weszły dwa nie pozorne koty. Wyglądały jak, o zgrozo!, koty, ale wtajemniczeni
wiedzieli, że wyglądają nader podobnie do rodzeństwa właściciela Yohowego głosu.
Cóż, o ile Kasumi-kot zachowywał się jak… kot, to Hao-kot patrzył się po całym
mieszaniu i myślał: „Czyli to tutaj mieszka Yoh… Naprawdę wielka ta chata!”. Jednak,
po ostrzegawczym spojrzeniu siostry-kota, przestał myśleć. Yoh przez ten czas
zdążył wytłumaczyć gdzie był, powiedzieć co chce zrobić i zostać skrzyczany za
swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Koniec końców, pozwolono mu iść, ale miał
zabrać ze sobą Amidamaru oraz co jakiś czas się meldować przez telefon. Po
uzyskaniu zgody szybko pobiegł na górę się spakować, a dwa koty jak cienie
ruszyły za nim. Szybko spakował potrzebne rzeczy i zbiegł z powrotem, tym razem
biorąc ze sobą nagrobek na ducha. Wybiegł przez drzwi, w ostatniej chwili
powstrzymał się przed trzaśnięciem i dopiero po przepuszczeniu kociego
rodzeństwa delikatnie zamknął drzwi. Grupa szamanów, która została w środku
patrzyła jeszczechwilę ze zdziwieniem na drzwi i powoli zaczęła wracać do
swoich zajęć. Tylko Anna szepnęła cicho
- Czy
tamten kot… pomyślał? – a potem poszła powiedzieć Ryo, żeby zrobił jej herbatę.
Tak patrzę na ten rozdział i jak na taką przerwę jest zadziwiająco krótki ;-; W ogóle nie miałam pomysłu, ale od następnego powinno być trochę więcej akcji...