poniedziałek, 29 grudnia 2014

18. Chowanego na drzewie



Nie umiem pisać długich rozdziałów.





„Już ranek. Gdzie oni wszyscy są? Ci co wrócili nie znaleźli Yoh, a reszty po prostu nie ma. Co im się mogło stać? Nie ma Horo ani Tamary, ani Lena… Nie ! Dość tego, idę ich poszukać! Najpierw pójdę do lasu, bo ten przygłup się pewnie zgubił, a Tamara jest zbyt nieśmiała, aby powiedzieć mu którędy mają iść…” Myśląc tak, Anna wstała, ubrała się w pelerynę Sherlocka Holmesa, wzięła lupę i wyszła do lasu, z nadzieją na znalezienie narzeczonego.
***U tych dwóch, co znokautowały tamtych***
Szły we dwie przez las. Blondynka ciągnęła za sobą szamana. Nagle jej towarzyszka ocknęła się.
- Zapomniałam wziąć ciało tej drugiej! – zawołała i natychmiast pobiegła w przeciwnym kierunku. Jej koleżanka tylko spojrzała z dezaprobatą w górę i ruszyła dalej.
***Kasumi***
Biegłam i biegłam, i biegłam… Pomachałam chłopakom i dalej biegłam… Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Nie tyle dziwny, co nie typowy, no bo wielka medium, Anna raczej nie zapuszcza się w te rejony…  Słychać było jej energii  duchową, jak iskrzało. Szybko wyłączyłam swoją, aby mnie nie namierzyła. W te pędy pojawiłam na polance, gdzie leżało ciało różowo-włosej jak-jej-tam. Zmniejszyłam ją i schowałam do kieszeni, tak, aby nic jej się nie stało. Zniknęłam na drzewie w samą porę, gdyż wtedy właśnie weszła narzeczona mojego brata. To chyba ma jakąś specjalną nazwę, ale kto by się bawił w nazewnictwo? Zobaczyłam jak bada ślady po ich upadku i bada energię, którą pozostawiłyśmy. Byle tylko uznała, że to X-Laws, co jest prawdopodobne – ktoś mi kiedyś powiedział, że mam podobną energię do Marco. Próbowałam ją sobie zmyć, ale cóż. Pozostaje tylko wierzyć, że nie wielu to zauważy. Po tych jakże wielkich rozmyśleniach, zorientowałam się, że Anna rusza w kierunku bliźniaków, którzy się niczego nie spodziewają. A że to bystra osoba, szybko doda dwa do dwóch i całe moje pomaganie w ożywianiu tego starszego pójdzie na marne. Szczególnie jak natrafi na ich przepychanki, wówczas na pewno załapie przyspieszony kurs do Króla Duchów. A jeszcze gorzej jak trafi na nie tego… Ruszyłam pędem na polanę, gdzie ich wcześniej widziałam. Zeskoczyłam z drzewa, rozejrzałam się dookoła i… zamarłam. Nigdzie ich nie było. Podeszłam do drzewa pod którym ich wcześniej widziałam, ale nigdzie ich nie było. Nagle coś poderwało mnie do góry i drugie coś zakryło mi ręką usta. Całe szczęście, bo byłam tak zaaferowana poszukiwaniami, że nie zauważyłam, że Anna się zbliża. Popatrzyłam po bliźniakach, którzy to wciągnęli mnie na drzewo. Byle tylko nie było nas widać… Anna odeszła, a po jej minie znać było, że jest rozczarowana i zmęczona, zapewne po nie przespanej nocy.  Widać było, że Yoh walczy ze sobą. Wiadomo jednak, że skakanie z drzewa na ziemie nie jest zbyt zdrowe, szczególnie jeżeli na dole jest osoba, która cię szuka i jest gotowa rozszarpać jak tylko zobaczy. Chłopak też tak chyba myślał, ale i tak nie był pewien. No bo Anna wyglądała tak smutno… Kasumi położyła mu rękę na ramieniu i spojrzał na niego ze współczuciem w oczach. Smutno się uśmiechnął, a kiedy  dziewczyna zeszła z polany, zsunął się na dół.  Zaraz za nim zeskoczył Hao, a następnie majestatycznie opadła na ziemię Kasumi.
- Żądam wyjaśnień, coście robili na drzewie – zaczęła wcale nie złowrogim głosem.
- To chyba proste, nie my po prostu… - zaczął starszy bliźniak
- … wyczuliśmy, że zbliża się Anna. – dokończył najmłodszy z trójki.
- Jestem pod wrażeniem, fajna synchronizacja . Który z was to wyczuł?
- Ja – niechętnie i z ociąganiem odezwał się Hao.
- Czyli wraca ci foryoku – pokiwała z zamyśleniem głową – nie chciałbyś, żebym zrobiła coś z tymi twoimi włosami? Strasznie krótkie są…
- Tak! Błagam! – rzucił się na kolana, a jego bliźniak w tym czasie dąsał się o nazwanie jego długości włosów „strasznie krótkimi”…  - Co mam zrobić?
- Najpierw powiedzieć mi za ile pełnia…- rzekła nie co zdezorientowana tym gestem
- Za tydzień, a co? – usłyszeli głos Morty’ego.