Nie umiem pisać długich rozdziałów.
„Już ranek. Gdzie oni wszyscy są? Ci co wrócili nie
znaleźli Yoh, a reszty po prostu nie ma. Co im się mogło stać? Nie ma Horo ani
Tamary, ani Lena… Nie ! Dość tego, idę ich poszukać! Najpierw pójdę do lasu, bo
ten przygłup się pewnie zgubił, a Tamara jest zbyt nieśmiała, aby powiedzieć mu
którędy mają iść…” Myśląc tak, Anna wstała, ubrała się w pelerynę Sherlocka
Holmesa, wzięła lupę i wyszła do lasu, z nadzieją na znalezienie narzeczonego.
***U tych dwóch, co znokautowały tamtych***
Szły we dwie przez las. Blondynka
ciągnęła za sobą szamana. Nagle jej towarzyszka ocknęła się.
- Zapomniałam wziąć ciało tej drugiej! – zawołała i
natychmiast pobiegła w przeciwnym kierunku. Jej koleżanka tylko spojrzała z
dezaprobatą w górę i ruszyła dalej.
***Kasumi***
Biegłam i biegłam, i biegłam… Pomachałam chłopakom i dalej
biegłam… Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Nie tyle dziwny, co nie typowy, no bo
wielka medium, Anna raczej nie zapuszcza się w te rejony… Słychać było jej energii duchową, jak iskrzało. Szybko wyłączyłam
swoją, aby mnie nie namierzyła. W te pędy pojawiłam na polance, gdzie leżało
ciało różowo-włosej jak-jej-tam. Zmniejszyłam ją i schowałam do kieszeni, tak,
aby nic jej się nie stało. Zniknęłam na drzewie w samą porę, gdyż wtedy właśnie
weszła narzeczona mojego brata. To chyba ma jakąś specjalną nazwę, ale kto by
się bawił w nazewnictwo? Zobaczyłam jak bada ślady po ich upadku i bada
energię, którą pozostawiłyśmy. Byle tylko uznała, że to X-Laws, co jest
prawdopodobne – ktoś mi kiedyś powiedział, że mam podobną energię do Marco.
Próbowałam ją sobie zmyć, ale cóż. Pozostaje tylko wierzyć, że nie wielu to
zauważy. Po tych jakże wielkich rozmyśleniach, zorientowałam się, że Anna rusza
w kierunku bliźniaków, którzy się niczego nie spodziewają. A że to bystra
osoba, szybko doda dwa do dwóch i całe moje pomaganie w ożywianiu tego
starszego pójdzie na marne. Szczególnie jak natrafi na ich przepychanki,
wówczas na pewno załapie przyspieszony kurs do Króla Duchów. A jeszcze gorzej
jak trafi na nie tego… Ruszyłam pędem na polanę, gdzie ich wcześniej widziałam.
Zeskoczyłam z drzewa, rozejrzałam się dookoła i… zamarłam. Nigdzie ich nie
było. Podeszłam do drzewa pod którym ich wcześniej widziałam, ale nigdzie ich
nie było. Nagle coś poderwało mnie do góry i drugie coś zakryło mi ręką usta.
Całe szczęście, bo byłam tak zaaferowana poszukiwaniami, że nie zauważyłam, że
Anna się zbliża. Popatrzyłam po bliźniakach, którzy to wciągnęli mnie na
drzewo. Byle tylko nie było nas widać… Anna odeszła, a po jej minie znać było, że
jest rozczarowana i zmęczona, zapewne po nie przespanej nocy. Widać było, że Yoh walczy ze sobą. Wiadomo
jednak, że skakanie z drzewa na ziemie nie jest zbyt zdrowe, szczególnie jeżeli
na dole jest osoba, która cię szuka i jest gotowa rozszarpać jak tylko zobaczy.
Chłopak też tak chyba myślał, ale i tak nie był pewien. No bo Anna wyglądała
tak smutno… Kasumi położyła mu rękę na ramieniu i spojrzał na niego ze
współczuciem w oczach. Smutno się uśmiechnął, a kiedy dziewczyna zeszła z polany, zsunął się na dół.
Zaraz za nim zeskoczył Hao, a następnie
majestatycznie opadła na ziemię Kasumi.
- Żądam wyjaśnień, coście robili na drzewie – zaczęła wcale
nie złowrogim głosem.
- To chyba proste, nie my po prostu… - zaczął starszy
bliźniak
- … wyczuliśmy, że zbliża się Anna. – dokończył najmłodszy z
trójki.
- Jestem pod wrażeniem, fajna synchronizacja . Który z was
to wyczuł?
- Ja – niechętnie i z ociąganiem odezwał się Hao.
- Czyli wraca ci foryoku – pokiwała z zamyśleniem głową –
nie chciałbyś, żebym zrobiła coś z tymi twoimi włosami? Strasznie krótkie są…
- Tak! Błagam! – rzucił się na kolana, a jego bliźniak w tym
czasie dąsał się o nazwanie jego długości włosów „strasznie krótkimi”… - Co mam zrobić?
- Najpierw powiedzieć mi za ile pełnia…- rzekła nie co
zdezorientowana tym gestem
- Za tydzień, a co? – usłyszeli głos Morty’ego.